Czytelnicze podsumowanie marca 2015
W marcu jak w garncu. Nic dodać, nic ująć. Moje zdrowie kaprysiło i to konkretnie. Dało mi w kość bardziej niż pogoda. Bo ta dawała radę. Tak mi się wydaje. W sumie dopiero teraz odnotowałam jakieś wichury, deszcze. Wcześniej było ciepło i słonecznie, a jeśli nie było, to i tak będzie, przynajmniej w moich wspomnieniach. Marzec był więc naprawdę pięknym miesiącem, który niestety przesiedziałam na dupsku, nie wyściubiając nosa z domu, no poza krótką wycieczką do Londynu. A gdy choruję, mam jakąś dziwną awersję do słowa pisanego. No prawie. Bo coś tam jednak przeczytałam. Co? Już Wam pokazuję :)