Sezon na Wilka zaczął się miesiąc temu…
Najpierw spontaniczne wyjście do kina. Potem dokładnie zaplanowana lektura. Teraz gorące oczekiwanie na kontynuację… Za co pokochałam Jordana Belforta i dlaczego odliczam dni do premiery drugiej części jego autobiografii? Ano dlatego, że imponuje mi jego osoba i tempo życia, jakie prowadził nie bacząc na konsekwencje. W końcu życie mamy tylko jedno, lecz niewielu z nas, łącznie ze mną, ma odwagę żyć Życiem przez wielkie Ż, tak jak to robił, a może dalej robi Jordan. I żeby nie było – nie chodzi o to, żeby z dnia na dzień zacząć ćpać, imprezować do białego rana i sypiać z przypadkowymi kobietami. Chodzi o coś więcej – sięganie po to, co nieosiągalne i to w takim stylu, jaki zaprezentował Belfort, który pewnie nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że osiągnie tak wiele i to tak w krótkim czasie. Właśnie dlatego jestem pod ogromnym wrażeniem jego osoby i książki „Wilk z Wall Street”, w moim odczuciu o niebo lepszej od obrazu Martina Scorsese, co nie zmienia oczywiście faktu, że film również przypadł mi do gustu. Świetny scenariusz, błyskotliwe dialogi, genialne kreacje aktorskie i ta muzyka!!! Kocham, uwielbiam, ubóstwiam <3 Nie będę się jednak nad nim rozwodzić. Zamiast tego zapraszam Was do wysłuchania mojej recenzji, no i oczywiście gorąco namawiam do zapoznania się z książką Belforta. Moim zdaniem warto! A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zapolować na kolejną część. Premiera „Polowania na Wilka z Wall Street” już 5 marca!!!!