Recenzja: Starcie królów (George R.R. Martin) + konkurs z Galapagos Films
Nad Siedmioma Królestwami przelatuje kometa. Każdy interpretuje ją na swój sposób. Każdy wierzy, że wróży mu ona zwycięstwo. Bardzo potrzebne w tych trudnych czasach. Otóż po śmierci króla Roberta Baratheona królów przybywa. Normalnie tak, jakby ktoś odciął hydrze głowę. W miejsce jednej wyrasta kilka następnych. Choć Żelazny Tron przypada Joffrey’owi, królami obwołują się również Stannis Baratheon, jego młodszy brat Renly, a także Robb Stark. Rozpoczyna się kolejny etap gry o władzę. Robi cię coraz bardziej gorąco. Starcie królów jest nieuniknione.