Tego postu nie byłoby, gdyby nie wyjazd do Londynu. Otóż będąc w nim jakiś czas temu, przypadkiem natknęłam się na The Moomin Shop i to na chwilę przed zamknięciem. Musiałam tam zajrzeć, a także z czymś z niego wyjść. Padło na muminkowe foremki. I bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ dzięki temu mam dla Was iście świąteczny filmik z udziałem mojej przyjaciółki Marzeny, która prowadzi bloga Czerwony Fartuszek. Marzena specjalizuje się w słodkościach, robi niesamowite ciacha – te większe i te mniejsze, oraz rozmaite desery. Od kilku lat odpowiedzialna jest również za mój urodzinowy tort :D Jestem dość wymagająca, więc wiecie… Nie ma lekko :) W związku z tym, że to właśnie ona nauczyła mnie robić pierniczki, nie było innej opcji, musiała pojawić się w moim filmiku. Zapraszam do oglądania :-)
Przepis na pierniczki postanowiłam przedstawić zarówno w wersji vlogowej, jak i blogowej. Myślę, że ta druga opcja jest bardziej przejrzysta, a ponadto pozbawiona moich głupkowatych dygresji. Zaznaczam, że nie jestem profesjonalnym kucharzem, nie przywiązuję większej wagi do tego, czy trzymam w ręku rondel czy garnek, bo dla mnie wszystkie tego typu ustrojstwa są garnkami, więc będę wdzięczna za to, jeśli przymkniecie oko na to, co wygaduję w filmiku hehe Dodam, że nagrywanie go w towarzystwie Marzeny było nie lada wyzwaniem! Cały czas bałam się, że coś źle powiem. Nie to, żeby Marzena była jakąś kulinarną terrorystką. Po prostu nie chciałam walnąć gafy :) Przechodząc do pierniczków. Oto czego będziemy potrzebować do ich zrobienia:
PRZYGOTOWANIE:
1. Masło, miód oraz cukier wrzucamy do garnka i podgrzewamy na wolnym ogniu aż do całkowitego rozpuszczenia cukru. Masę studzimy, od czasu do czasu mieszając. Powinna tak fajnie zgęstnieć :-)
2. Mąkę łączymy z przyprawą do pierników, proszkiem do pieczenia oraz kakao. Najczęściej dodaję 2 łyżki kakao. Jeśli jednak chcecie, żeby Wasze pierniczki były bardziej brązowe, możecie dodać go nieco więcej. Jeśli chodzi o przyprawy do pierników dostępne w sklepach, naszym zdaniem najlepszy skład ma ta Kamisa. Nie, to nie jest żadna reklama :) Generalnie same zrobiłybyśmy przyprawę (przepis znajdziecie u Marzeny), ale nie miałyśmy na to czasu. Kupiłam więc trzy różne przyprawy, pokazałam Marzenie. Marzena popatrzyła na skład i wybrała przyprawę Kamisa z uwagi na to, że miała najwięcej tego, co powinno być w piernikach: cynamonu, imbiru oraz goździków. W pozostałych przyprawach było chociażby za dużo cukru, który jest kompletnie niepotrzebny, skoro i tak słodzimy masę :)
3. Płynną masę przelewamy do miski z mąką. Dorzucamy jajko oraz wyrabiamy ciasto. W razie potrzeby dosypujemy trochę mąki, tylko nie za dużo, ponieważ może to się źle skończyć dla naszych pierniczków. Będą za twarde :D
4. Tak przygotowaną masę rozwałkujemy na grubość ok. 4-5 mm oraz wykrawamy pierniczki. Jeśli chcecie możecie zrobić w nich dziurki, wtedy będziecie mogli powiesić je na choince. Pierniczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy ok 10-12 minut w temp. 180 st. C góra-dół. Warto je pilnować, żeby za bardzo się nie spiekły. Czasem potrzebują mniej czasu, czasem trochę więcej. Mój piekarnik jest strasznie humorzasty :D Pierniczki studzimy na kratce, albo na talerzu, stole. Co tam będziecie mieć pod ręką. Gotowe :)
A właściwie to nie do końca. Bo trzeba je jeszcze polukrować! Zostawiam Was zatem w rękach Marzeny. Przepis na LUKIER znajdziecie na jej blogu :) Odwiedzajcie ją też na instagramie oraz fb. Naprawdę warto! Zobaczcie, jakie pyszności robi
ŻYCZYMY UDANYCH WYPIEKÓW! KONIECZNIE SIĘ NIMI POCHWALCIE :-)